Mimo kryzysu w ostatnich latach rządy 28 państw członkowskich UE zgodziły się wydawać 180 milionów euro rocznie i emitować do atmosfery dodatkowe 19 tysięcy ton dwutlenku węgla tylko po to, by obrady Parlamentu Europejskiego odbywały się w dwóch miejscach – Brukseli i Strasburgu?
Mimo iż obniżenie emisji dwutlenku węgla jest priorytetem unijnej polityki klimatycznej parę tysięcy asystentów i pracowników technicznych co miesiąc podróżuje około tysiąca kilometrów (440 km. autostradą w jedną stronę, ale większość jeździ okrężną drogą pociągiem) tylko po to, by rozpoczęte wcześniej w stolicy Belgii obrady kontynuować w innym miejscu. Posłowie, którzy i tak na weekendy wracają z reguły do swoich okręgów wyborczych również zwiększają obciążenia dla środowiska: większość aby dotrzeć do Strasburga potrzebuje dwóch lotów. W pozostałe 317 dni w roku we francuskiej siedzibie PE dzieje się niewiele. Budynki trzeba jednak ogrzewać, konserwować i chronić przed intruzami.
To ewidentne marnotrawstwo jest oczywiście – jak wszystko w Unii – wynikiem historycznych zaszłości. Już w latach 40. Strasburg został wybrany na siedzibę europejskich instytucji (pierwotnie: Rady Europy) jako symbol francusko-niemieckiego pojednania. Pomiędzy 1870 a 1945 rokiem przechodził bowiem kilkukrotnie z rąk do rąk podczas trzech kolejnych wojen, stamtąd też pochodził ojciec-założyciel Wspólnot, Robert Schuman.
Symbole są ważne, ale Unia nie jest już wyrazem francuskiej i niemieckiej woli politycznej. Dąży w stronę ponadnarodowego państwa, którego główną raison d’etre jest efektywność: uwspólniamy te obszary działalności, w których nie jesteśmy w stanie sobie samodzielnie, jako państwa narodowe poradzić. Podwójna siedziba Parlamentu Europejskiego jest efektywności przeciwieństwem. Najwyższy więc czas z niej zrezygnować, a zaoszczędzone miliony euro przeznaczyć na stworzenie w Strasburgu – korzystając ze zwolnionych przez PE budynków – europejskiego uniwersytetu z wykładowcami i studentami ze wszystkich państw członkowskich. W długiej perspektywie czasowej nie jest to oferta dla Francji niekorzystna – daje rząd dusz zamiast symbolu politycznego znaczenia.
Tymczasem, jak co pięć lat, zobowiązanie do głosowania za jedną siedzibą PE podpisują kandydaci na parlamentarzystów. Do dziś, 148, najwięcej z Wielkiej Brytanii.