Liberte Liberte
3171
BLOG

Marcin Celiński: Skąd się biorą narodowcy?

Liberte Liberte Polityka Obserwuj notkę 79

  Ruch Narodowy w ilości 1000 chętnych do działania zebrał się w Warszawie. Jego liderzy nie powiedzieli niczego czego byśmy się nie spodziewali, komentarze także nie odbiegały od standardów – od świętego oburzenia i okrzyków o faszyzmie na lewicy, po z trudem skrywane zaniepokojenie rosnącą radykalną alternatywą na prawicy.

Można dokuczać i wyśmiewać – że owacje dostawali ci, którzy mętnie acz stanowczo mówili o walce, obaleniu „republiki okrągłego stołu”, „duchu Chrobrego”, a głos Krzysztofa Bosaka o gospodarce nudził – ale pokażcie mi zjazd polityczny, na którym w czasie referatu gospodarczego delegaci nie wychodzą masowo na papierosa. Nie tu jest problem.

Problem w tym, że nie chcemy, nie próbujemy zrozumieć zjawiska organizowania się Ruchu Narodowego. Polską specyfiką jest to, że radykalny ruch zasilany jest przez młodych ludzi nie ze środowisk wykluczonych, upośledzonych ekonomicznie czy społecznie. Nie tworzą go kombatanci czy bezrobotni – ale jest tam pełen przekrój społeczny – są bezrobotni, ale są i dobrze radzący sobie przedsiębiorcy. Są studenci i absolwenci  prestiżowych szkół i uczelni – w ten sposób ruch ten wymyka się socjologicznym tezom o radykalizmach jako funkcji wykluczenia i kryzysu.

Ruch Narodowy nie jest w tej chwili znaczącym zagrożeniem dla politycznego status quo i zapewne nigdy nim nie będzie – choć nie należy wykluczać , że zyska reprezentację w ciałach przedstawicielskich. Prawdziwym zagrożeniem jest to, czego Ruch Narodowy jest zaledwie „czubkiem góry lodowej” – percepcja świata przez młodych Polaków, diagnoza zagrożeń i chwytliwość prostych, żeby nie powiedzieć prostackich reakcji na te zagrożenia. Ten problem nie dotyczy tylko 1000 aktywistów RN – to problem dużo szerszy.

Młodzi ludzie maszerujący z pochodniami, podpalający wozy transmisyjne i bijący się na pl. Konstytucji z policją nie są z kosmosu – to wychowankowie polskich szkół.

Jest truizmem powtarzanie, że w dobie rozwoju ekonomicznego maleje wpływ zapracowanych rodziców na postawy dzieci, a rośnie wpływ instytucjonalny – przede wszystkim szkół różnych szczebli. Nie wartościując – czy to dobrze, czy źle – bo to temat na inną dyskusję – rola szkoły stała się ważniejsza niż kiedykolwiek. Szkoły, która jest przedmiotem nieustannych reform, nowych podstaw programowych, które” trzeba kochać, bo tak szybko dochodzą”, testów z coraz to nowymi i oczywiście tajnymi tzw. kluczami.

Polska szkoła zaś… Przeglądam podręcznik tzw. wiedzy o społeczeństwie. Tępa wiedza do wyuczenia się na pamięć o instytucjach międzynarodowych (stawiam dużą, 18-letnią whisky, że nie wymieniłby ich wszystkich bez zająknięcia minister Sikorski ani żaden z urzędników MSZ) – do pamięciowego wykucia. Dalej pamięciówka o organach samorządu – bez próby opowiedzenia co to właściwie jest i czemu służy. Mogę wymieniać dalej – o konstytucji, o stowarzyszeniach o systemie wyborczym – uczeń dostaje wiedzę na temat procedury rejestracji partii politycznej, nie dostając słowa o tym, po kiego licha ludzie taką instytucję kiedyś wymyślili i czemu ona służy.

O Unii Europejskiej – do wykucia daty traktatów, bez międzynarodowego kontekstu. Że dostajemy pieniądze. Definicja globalizacji bez słowa opisu. UE bez tła przemian światowych, bez wytłumaczenia idei i interesu europejskiego. Ja bym nie załapał, po co właściwie te traktaty zawierano i czemu służą.

Polski uczeń dostaje na lekcji fragmenty narodowych epopei do przerobienia, nie dostaje praktycznie niczego z literatury obcej . Jak można wymagać otwartości umysłu, próby zrozumienia innej kultury bez dania możliwości choćby powierzchownego poznania  uznanych dzieł literatury  światowej?

Historia w naszej szkole to przede wszystkim historia Polski, elementy historii powszechnej to margines, w dodatku zdominowany przez opis zdrad i podłości wyświadczonych nam przez resztę świata.

W polskiej szkole katecheta jest nieformalnym wicedyrektorem lub czasem naddyrektorem – to  on decyduje, na jaki film do kina szkoła może pójść i czy w piątek można urządzić dyskotekę. To on definiuje co jest patriotyzmem, moralnością, przyzwoitością – na swoją miarę polskiego, ludycznego katolicyzmu. Szczególna pozycja, nieusuwalność, powoduje że dyrektorzy nie chcą „kopać się z koniem”

Szkoła jest otwarta oczywiście na inicjatywy zewnętrzne. Tylko jakie się cieszą największym powodzeniem – a no te pseudopatriotyczne, nadmuchane i w sumie puste w środku. Kiedy usłyszałem o wizytach partyzanta z NSZ w szkołach, który skupiał się na „zamachu smoleńskim” i zagrożeniu „żydoniemiecką UE”, to stanął mi w oczach dyżurny partyzant AL., który opowiadał nam 30 lat temu o dobrodziejstwach sojuszu z Sowietami i „imperialistyczno-bundeswehrowskim”  zagrożeniu. Na marginesie – chciałbym dożyć momentu, w którym dojdziemy do oczywistej prawdy, że podczas II wojny światowej była jedna legalna formacja państwa polskiego – Armia Krajowa, a AL., NSZ itp. stały do tego państwa w opozycji. Dziś kombatantów  z AK-owskim rodowodem prawicowa tłuszcza wygwizduje na cmentarzach.

Nieporównanie większym zagrożeniem dla państwa i systemu demokratycznego od Ruchu Narodowego jest polska szkoła – wychowująca w polonocentryzmie, ksenofobii, wychowująca w strukturze opresywnej, wykluczającej debatę i wolność myśli. Tu winni są wszyscy – klasa polityczna lekceważąca szkołę jako element wychowania, traktująca ją jako zło konieczne –wydatek budżetowy do poniesienia, nic więcej. Winni są nauczyciele, idący na łatwiznę, oportunistyczni . Winni są kuratorzy, dyrektorzy szkół – brak nam profesjonalnego managmentu zarządzania oświatą. Winien jest brak wizji patriotyzmu i polityki historycznej na poziomie ministerialnym i rządowym. Sami , w publicznych szkołach, wtłaczamy młodzież w ciasnotę myślową – a potem dziwimy się popularności RN.

Przedwojenne parafaszystowskie ekscesy w Polsce nie brały się z polityki państwa – brały się z jej braku,  z oddania bez walki przez sanatorów szkół prawicy narodowej i kościołowi. Endecy zdobyli dusze i umysły młodych, którzy potem wybijali szyby w żydowskich sklepach, wyznaczali getta ławkowe.  Dziś narodowa prawica ma inne priorytety i inne formy działania, ale znowu zdominowała wychowanie w szkołach  – czy musimy powtarzać ten sam błąd?

Marcin Celiński

autor jest członkiem redakcji Liberte!

Liberte
O mnie Liberte

Nowy miesięcznik społeczno - polityczny zrzeszający zwolenników modernizacji i państwa otwartego. Pełna wersja magazynu dostępna jest pod adresem: www.liberte.pl Pełna lista autorów Henryka Bochniarz Witold Gadomski Szymon Gutkowski Jan Hartman Janusz Lewandowski Andrzej Olechowski Włodzimierz Andrzej Rostocki Wojciech Sadurski Tadeusz Syryjczyk Jerzy Szacki Adam Szostkiewicz Jan Winiecki Ireneusz Krzemiński

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka