Liberte Liberte
420
BLOG

prof. Jan Hartman: "Pies prymasa".

Liberte Liberte Polityka Obserwuj notkę 38

Niedawno, 16 grudnia 2009, miałem przyjemność brać udział w debacie na temat obecności krzyży w salach szkolnych. Debata zorganizowana została przez dyrekcję XIV LO we Wrocławiu, a to z powodu słynnego listu trojga uczniów, postulujących zdjęcie krzyży, z uwagi na wymóg bezstronności światopoglądowej państwa. Wszystko to zaś na fali niedawnego wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, nakazującego Włochom wypłatę odszkodowania pani, której krzyże w klasie szkolnej się nie podobały.
 
Jadąc na debatę miałem trochę nadziei na to, że świątobliwe władze, czuwające nad czystością wrocławskich szkół, nie zdążyły jeszcze dać widocznych znaków swojej woli, wobec czego debata mogłaby mieć jakiś wpływ na podjęte decyzje, w duchu jakiegoś kompromisu. Myślałem sobie: „a nuż sami jeszcze nie wiedzą, co zrobią, a nuż dojdzie do jakiegoś porozumienia, na przykład takiego, że krzyże będą nie wszędzie albo nie przez cały czas?”. W końcu chodziło o demokratyczny Wrocław, a nie jakiś Kraków czy inny Lublin. Nadzieja nie była tak silna, jak przed randką, niemniej jednak łechtała troszeczkę umysł i serce młodego człowieka (to ja).
Jednak nie – wszystko odbyło się normalnie, jak za PRL. Już po pierwszych żywiołowych brawach i okrzykach radości kilkuset uczniów, okazujących w ten sposób entuzjazm dla swego katechety, posługującego się mieszaniną żarcików, pomówień, szyderstw i protekcjonalnych niby-pochwał, a więc całym arsenałem ponadczasowego Demagoga, wiedziałem, że biorę udział w spektaklu, który tyleż udawać ma demokratyczną debatę, co skutecznie ośmieszyć i spacyfikować buntownicze zapędy smarkaczy. Oj, pomyślałem sobie, naszym trzem muszkieterom zaraz puszczą nerwy, wdadzą się w pyskówkę, palną coś niestosownego i będzie klapa. A tu proszę – pełna kultura. Nikt nie dał się sprowokować, nie stracił rezonu, nie pozwolił się ośmieszyć ani upokorzyć. Gdy na koniec ksiądz-showman próbował ostatecznie upupić dzieciaki, wręczając im plastikowe pistolety, napotkał zdecydowany odpór, godny ludzi dojrzałych i opanowanych. Nieźle – moje gratulacje.
 
Zdarzenie w „czternastce” wydaje się jednak zaledwie początkiem czegoś znacznie poważniejszego niż incydentalne spory o krzyże w szkołach. Zgłaszają się do mnie nauczyciele i uczniowie, informując o kolejnych inicjatywach liberalnych – debatach, protestach, akcjach, daleko poza kwestię krzyży wychodzących. Coś tu się, wśród młodzieży licealnej, jakby zaczyna. Wygląda to obiecująco i oby nie zgasło. Na szczęście Kościół i jego poplecznicy robią wiele, aby tak się nie stało. Co i rusz pojawiają się wypowiedzi prowokacyjne i obraźliwe. Przewodniczący episkopatu zasugerował, że przeciwnicy krzyży w szkolnych klasach wykazują tendencje rasistowskie (bo dziś nie podoba się im krzyż, a jutro ktoś, kto ma niebieskie albo czarne oczy). Nowy prymas orzekł zaś, że ci, co nie chcą krzyży w szkole, są bezbożni. Ciekawy to, swoją drogą, przypadek sofizmatu i ciekawa doktryna prawna. Zdaniem prymasa, bezstronność światopoglądowa państwa na tym ma polegać, że nie będzie się ono do wieszania krzyży wtrącać. Owszem, można zinterpretować „bezstronność” jako bierność, choć nie taka była intencja polskiego prawodawcy. Tak czy inaczej, to jest jeszcze jakiś argument. Natomiast twierdzenie, że „bezstronność nie może oznaczać bezbożności” to już grube pomówienie i sofisteria. Słowo „bezbożny” znaczy „pozbawiony sumienia, zły”, chociaż leksykalnie zawiera w sobie myśl o „braku Boga”. I stąd już tylko krok do takiego oto paralogizmu: „bez krzyża” to „bez Boga”, a więc, kto nie chce krzyża, ten nie chce Boga, czyli jest „bezbożny” (czyli pozbawiony sumienia). Księże prymasie, czy ma ksiądz psa? A czy pies księdza jest ojcem? Tak? No więc ten pies jest księdza ojcem. Taka to prawda, jak bezbożność państwa bez krzyży w publicznych szkołach.
 
Ale wszystkich przebił Ryszard Legutko, który moich wrocławskich bohaterów nazwał rozwydrzonymi smarkaczami, bezkarnie urządzającymi zadymy. Trafił w czuły punkt. Takich rzeczy młodzi nie wybaczają. Stanie sobie za to przed sądem, czym zresztą zapewne nie bardzo się zmartwi. Zmartwi się wszelako, gdy dotrze do niego, iż swoimi obelżywymi słowami dał sygnał do buntu dla młodzieży w całym kraju.
Panie Profesorze, Księże Prymasie, tak w ogóle to ja proponuję taką umowę. Wy będziecie nas obrażać, poniżać, insynuować nam związki z komunizmem i nazizmem, wyzywać od zamordystów, imputować jakąś tam „laicką ideologię”, obsmarowywać w kościołach i w swoich gazetach, a my będziemy odpowiadać wam z godnością i umiarem, czerpiąc siłę moralną i pewność siebie z różnicy kulturalnej, która nas dzieli. Tak jak to było na owej debacie w XIV LO. Wy będziecie uważać, że wygrywacie i my też tak będziemy uważać. I wszyscy będą zadowoleni. I będziemy znowu jak brat dla brata.
Liberte
O mnie Liberte

Nowy miesięcznik społeczno - polityczny zrzeszający zwolenników modernizacji i państwa otwartego. Pełna wersja magazynu dostępna jest pod adresem: www.liberte.pl Pełna lista autorów Henryka Bochniarz Witold Gadomski Szymon Gutkowski Jan Hartman Janusz Lewandowski Andrzej Olechowski Włodzimierz Andrzej Rostocki Wojciech Sadurski Tadeusz Syryjczyk Jerzy Szacki Adam Szostkiewicz Jan Winiecki Ireneusz Krzemiński

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka